Aktualnie, czuję się jakbym stała nad przepaścią, na wysokim wzniesieniu, jakimś moście, patrzę w dół i nic, nie umiem zrobić ani kroku w przód ani w tył. Totalna pustka, niewiadoma, nieświadomość sensu bycia. Ostatnio się trochę zagubiłam, a nawet bardzo. Od podajże czterech lat zmagam się ze stanem depresyjnym, który się nasila. Kiedyś mi się wydawało że jestem silną osobą, że dam radę różnym przeciwnościami, z łatwością potrafiłam omijać kłody rzucane przez los i jeszcze im pokazać, że mnie nie złamią. Teraz to się zmieniło. Odkąd poszłam do liceum, od dwóch lat czuje słabość, bezsilność wobec siebie i innych. Nie mam pojęcia co robię w klasie pełnej ambitnych, zdolnych ludzi, którym nie potrafię dorównać, nie wiem co będę robić w przyszłości, jak zdam maturę w przyszłym roku, czy zdecyduje w końcu jakie będę zdawać przedmioty i czy wyjdę na prostą. Zmagam się z problemem odżywiania. Jednego dnia potrafię zjeść co popadnie, a przez trzy następne sprawić sobie głodówkę. Jestem już zmęczona życiem, sobą, tym że rujnuje siebie i swoje życie.
Nasuwa się myśl, czemu nic z tym nie zrobisz, tylko się żalisz, płaczesz po kątach i nie ruszysz dupy, by temu zaradzić, przecież takim postępowaniem niczego nie wskórasz. Otóż próbuje, i na próbach się kończy. Straciłam motywacje do działania, do wszystkiego, chce ją ponownie odnaleźć, przestać się sugerować stwierdzeniami typu, muszę, trzeba, powinno się, wypadałoby. Ja chcę CHCIEĆ!
Nasuwa się kolejna myśl: skoro czujesz się tak a nie inaczej, miewasz takie i takie zaburzenia to czemu nie pójdziesz do psychologa i nie podejmiesz leczenia ? Otóż, który rodzic by chciał mieć chorą na łeb córkę ? Czemu większość rodziców nie dostrzega problemów nastolatków, uważając je za błahe i nie godne uwagi ? Czemu oni próbują na to nie patrzeć i tuszować złudzenia a czasem fakty? Czasem jest za późno na otworzenie oczu, i z odwagą popatrzenie jak ich dziecko zostaje znalezione w wannie z zakrwawionymi nadgarstkami, leżące na łóżku przy którym leży opróżnione pudełko tabletek, a w koncie leży niedokończona butelka wódki.
Śmierć wydaje się prostym rozwiązaniem, jednak samobójcy są i tchórzami i zwycięzcami. Kwestia względna w zależności od której strony na nią patrzymy. Tchórze - oczywistość, osoba zostawia innych, być może osoby które go kochały, próbowały pomóc, zaradzić, lub bał się wziąć odpowiedzialność za swoje życie i czyny, poświęcić się. Zwycięzca - osoba miała odwagę spojrzeć śmierci prosto w oczy, przełamać słabość, być może oderwać się od emocjonalnej czy fizycznej pułapki.
Gdzieś na końcu całej tej nienawiści
Jest światło , które świeci nad grobem
Na końcu całego tego bólu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz