środa, 25 listopada 2015

Restart December

Dzień dziwnego humoru się kończy. Za dużo myśli przenika mój umysł, gdy za długo jestem sama tak się dzieje, że zaczynam świrować. Ale chce zacząć wszystko od nowa. Za cel obrałam sobie grudzień. Przed wigilią chce spełnić kilka postanowień, m.in.:

- w piątki nie jem mięsa (post),
- ograniczam słodycze do minimum,
- zdrowo się odżywiam, zażywam suplementy,
- pieniądze przeznaczam jedynie na najpotrzebniejsze rzeczy, tj. prezenty czy korepetycje,
- nie przeklinam

Zacznę też spożywać posiłki do 1400 kcal wliczając wszystko. Niestety o treningi ciężko, gdyż mieszkając z dwoma współlokatorkami ciężko o prywatność a ćwiczenie przy nich mnie krępuje ;/ będę musiała znaleźć inny sposób. Dodatkowo zabieram się za siebie na maxa jeśli chodzi o studia, choć wbrew pozorom idzie mi bardzo dobrze jak na razie, oby tak dalej.
Macie pomysł co można kupić chłopakowi pod choinkę? :)

czwartek, 12 listopada 2015

Wieczny strach

Mam ten blog, ale powoli nie wiem o czym tu pisać, o kolejnych niepowodzeniach? Pewnie się już wam przejadły. Chciałabym być przykładem, wzorem, motywacją, tymczasem sama jej szukam, nawet w kubku z herbatą. Dobra kawa to moje uzależnienie i drugie imię ;)

Wczoraj były Marcinki, więc poszłam z chłopakiem na festyn i tak ZJADŁAM tą bombę kaloryczną, bo po prostu ten smak mnie uzależnia. Na szczęście to święto jest tylko raz w roku. Było kolorowo, głośno i na swój sposób magicznie. W ramach święta również było otwarte Centrum Kultury ZAMEK, w którym chętnie obejrzałam wystawy i zwiedziłam każdy możliwy kąt. Jednak malowanie zielonych kwadratów na płótnie nigdy mnie nie przekonywało i nazywanie tego sztuką jest po niekąt ironiczne, ale to tylko moje zdanie i nie zamierzam go nikomu narzucać :) Gustuje w widokach, pocztówkach, panoramach i mocnych ujęciach. 

Ciężko mi jeść zdrowo skoro odżywiam się bardzo nieregularnie. Wieczna bieganina z wykładu na wykład, natłok pracy i pędzący czas stają się powoli nie do okiełznania, ale muszę dać radę. Czytam Wasze blogi, zwłaszcza Cappie i podziwiam jej upór i wytrwałość w szkole. Żebym ja taki miała na studiach, a za dwa miesiące sesja zapuka do mych drzwi, a raczej ja do niej jak wejdę ubrana na galowo z przerażeniem w oczach i długopisem w dłoni. Muszę dać radę, po prostu muszę ! Nie po to rodzice łożą na mnie ciężkie pieniądze by to zaniedbać, a jak każdy rodzic pragną dla mnie lepszego wykształcenia i dobrych warunków na start. Ostatnio zaintrygował  mnie pewien artykuł jednej z blogerek (nie reklamuje go w żaden sposób, po prostu jestem wiernym czytelnikiem) o tym, że my nie jesteśmy zależni od życia tylko ono od nas. (klik) Jest w nim dużo prawdy i powoli przymierzam się by działać w tym kierunku. Chcę po prostu szczęśliwego życia z chłopakiem u boku, zdanych studiów i dobrych perspektyw na przyszłość. 

Tymczasem czekają na mnie granice funkcji (o zgrozo czemu urodziłam się lamą z matmy ?!) i szukanie szczęścia w obiedzie. 


Zakochałam się !