środa, 30 lipca 2014

5 kroków: Czasami wolę być zupełnie sam, niezdarnie tańczyć na granicy zła

Boże, daj mi to wszystko znieść, bo mam ochotę wszystkich i wszystko roznieść. Ostatni komentarz: nosisz minę wiecznej cierpiętnicy. Wow nareszcie ktoś zrozumiał, że ze mną nigdy nie jest kolorowo i nie będzie. Mam dość tego domu, chce się stąd wydostać, ale ja w cuda nie wierzę. Nie mogę jeść i dobrze mi z tym, przynajmniej nie przyswoję miliona świństw. Cały czas towarzyszą mi te same myśli, te same żale, te same bóle. Ratunku! Pomocy ! Gdzie są te wrota do wiecznego szczęścia. Nawet śmierć nie staje się już ostatecznym ukojeniem, a następną męką.


Na pewno czułeś kiedyś wielki strach
Że oto mija twój najlepszy czas

Bezradność zniosła cię na drugi plan
Czekanie sprawia że gorzknieje cała słodycz w nas
Ogromny zgrzyt znieczula nas na szept
Tak trudno znaleźć drogę w ciepły sen
Słowa zlewają się w fałszywy ton
Gdy nadwrażliwość jest jak bilet
W jedną stronę stąd

sobota, 26 lipca 2014

4 kroki: Ooh, ludzie, których spotkałam są cudami mojego świata

Już Boże nie wiem nic, nie ogarniam rzeczywistości, która mnie otacza. Raz jest gorzej a raz lepiej. Zawsze chciałoby się, żeby było cudownie i śpiewająco, ale tak nie jest i nie będzie. Jebana nostalgia, pierdzielona apatia, debilna depresja. Chcę być w końcu wolna. Chcę na Woodstock, ale mnie tam nie będzie, nie ma szans. Zawsze będą ograniczenia. Po co komu życie w którym niczego nie wolno, o wszystko trzeba się prosić, czekać, zasłużyć. Odliczam dni, 4 dni ostatecznej nadziei by tam być, by poczuć magię tego miejsca, wdrążyć się w ten rytm i odczuwać go na własnej skórze. Nie wierzę już w nic, powoli tracę wiarę w Boga, mimo to że jest mi tak bardzo bliski, tak wiele mi pomógł, ale wciąż jest bardzo niezrozumiały, wciąż nie rozumiem jego kroków i czynów w moim życiu. Czemu od dziecka muszę doświadczać tyle smutku, tyle zawiści, tyle nieszczęścia. Jedynym dobrem jest to że mam przyjaciół i kochających Mamę i Brata. Bez nich moje życie umarło by całkowicie, tak jeszcze dają mi tlen, dzięki któremu funkcjonuję. Może w moich postach się powtarzam, choć mało kto to czyta, jednakże, monotonność uczuć jest wykańczająca. Są one zmienne jak pogoda na dworze, jednak wiem że żyję. Choć ostatnio słowo Żyję to pojęcie bardzo względne. Nie wiem, kiedy nauczę się na nowo funkcjonować, jaką znajdę sobie ścieżkę by wyjść na prostą, by bez strachu podejmować decyzje, choćby te najprostsze z możliwych. Codzienne bóle głowy, migreny mnie wykańczają, ból żołądka który przeszywa jak sto igieł wbitych na raz. Wyglądam jak żywe zwłoki, jak straszydło. Brzydkie, grube, nic nie warte. Daję się ludziom poniewierać, czuję strach wobec innych i siebie, czuje bezradność. Nie jestem w stanie nawet wrócić do starych nawyków żywieniowych gdzie ze spokojem ważyłam 46 kg przy 158 cm. Zostało grube, tłuste 49 kg przy 160 cm. Nie mogę patrzeć na mój brzuch. NIENAWIDZĘ SIĘ!!

PS. Jeśli chciałby ktoś ze mną porozmawiać, służyć radą, to niech napisze na numer GG: 137196 :)
 Ucieszę się z każdej wiadomości.

piątek, 18 lipca 2014

3 kroki: Pętla


 Kolejny dzień i nic, pustka, przeszywająca pustka wypełniająca mój organizm. Coraz bardziej się zatracam, coraz bardziej tonę i nie mogę się wynurzyć, ciężar zbyt dużo waży. Jem i nie jem, jem i nie jem. Wariuję. Kolejna kreska, kolejny ślad, kolejny ból, kolejna ulga, kolejna psychoza. Wstyd. Ogarnia mnie coraz większy strach, boję się żyć, boję się NAPRAWDĘ ŻYĆ. Błądzę wciąż po tych samych ścieżkach, ślepo omijając tą właściwą. Krążę w kółko. Nie wiem gdzie jestem. Płaczę, grube łzy ciekną po policzkach, dając ulgę, nienawiść i słabość. Wstydzę się płakać, jednak coraz częściej mi się to zdarza. Zawsze to była oznaka słabości, poddania się. Gdzie jest ta skała bez uczuć którą była kilka lat temu, gdzie ta trwałość, umiejętność chowania uczuć przed światem, postrzeżenie nienaruszalności. No gdzie ?! Jedna miłość mnie zniszczyła, kolejna jeszcze bardziej niszczy. Autodestrukcyjna droga. Uczucie skrajne, nie do opisania, uzależniające jak oddech łaknący powietrza. Bez miłości jest ciężko. Czemu ludzie nie mogą mi uwierzyć, że też potrafię kochać, że nie boję się tego uczucia, że jest mi one potrzebne do funkcjonowania. Wiesz dobrze, że możesz mnie mieć, ale tego nie chcesz, nie dostrzegasz, czy się boisz, spojrzeć mi prosto w twarz, prosto w oczy i tego dowieść, odpowiedzieć.

I wtedy powiem Ci jak bardzo Cię chcę
I wszystkie moje tajemnice
O tym mieście co to widać je w tle
Jak bardzo go nienawidzę



czwartek, 17 lipca 2014

2 kroki

 Siedzę samotnie w pokoju, wpatrując się w okno doświadczam różnych myśli. Czuję jak mnie wypełniają, od dobrych po złe. Czytałam w jakiejś książce że emocje są wynikiem myśli, jakie aktualnie do nas dochodzą, to one dają rzut na całokształt chwili, czy dostrzegania świata.

 Aktualnie, czuję się jakbym stała nad przepaścią, na wysokim wzniesieniu, jakimś moście, patrzę w dół i nic, nie umiem zrobić ani kroku w przód ani w tył. Totalna pustka, niewiadoma, nieświadomość sensu bycia. Ostatnio się trochę zagubiłam, a nawet bardzo. Od podajże czterech lat zmagam się ze stanem depresyjnym, który się nasila. Kiedyś mi się wydawało że jestem silną osobą, że dam radę różnym przeciwnościami, z łatwością potrafiłam omijać kłody rzucane przez los i jeszcze im pokazać, że mnie nie złamią. Teraz to się zmieniło. Odkąd poszłam do liceum, od dwóch lat czuje słabość, bezsilność wobec siebie i innych. Nie mam pojęcia co robię w klasie pełnej ambitnych, zdolnych ludzi, którym nie potrafię dorównać, nie wiem co będę robić w przyszłości, jak zdam maturę w przyszłym roku, czy zdecyduje w końcu jakie będę zdawać przedmioty i czy wyjdę na prostą. Zmagam się z problemem odżywiania. Jednego dnia potrafię zjeść co popadnie, a przez trzy następne sprawić sobie głodówkę. Jestem już zmęczona życiem, sobą, tym że rujnuje siebie i swoje życie.

 Nasuwa się myśl, czemu nic z tym nie zrobisz, tylko się żalisz, płaczesz po kątach i nie ruszysz dupy, by temu zaradzić, przecież takim postępowaniem niczego nie wskórasz. Otóż próbuje, i na próbach się kończy. Straciłam motywacje do działania, do wszystkiego, chce ją ponownie odnaleźć, przestać się sugerować stwierdzeniami typu, muszę, trzeba, powinno się, wypadałoby. Ja chcę CHCIEĆ!

 Nasuwa się kolejna myśl: skoro czujesz się tak a nie inaczej, miewasz takie i takie zaburzenia to czemu nie pójdziesz do psychologa i nie podejmiesz leczenia ? Otóż, który rodzic by chciał mieć chorą na łeb córkę ? Czemu większość rodziców nie dostrzega problemów nastolatków, uważając je za błahe i nie godne uwagi ? Czemu oni próbują na to nie patrzeć i tuszować złudzenia a czasem fakty?  Czasem jest za późno na otworzenie oczu, i z odwagą popatrzenie jak ich dziecko zostaje znalezione w wannie z zakrwawionymi nadgarstkami, leżące na łóżku przy którym leży opróżnione pudełko tabletek, a w koncie leży niedokończona butelka wódki.

 Śmierć wydaje się prostym rozwiązaniem, jednak samobójcy są i tchórzami i zwycięzcami. Kwestia względna w zależności od której strony na nią patrzymy. Tchórze - oczywistość, osoba zostawia innych, być może osoby które go kochały, próbowały pomóc, zaradzić, lub bał się wziąć odpowiedzialność za swoje życie i czyny, poświęcić się. Zwycięzca - osoba miała odwagę spojrzeć śmierci prosto w oczy, przełamać słabość, być może oderwać się od emocjonalnej czy fizycznej pułapki.

Gdzieś na końcu całej tej nienawiści
Jest światło , które świeci nad grobem
Na końcu całego tego bólu



wtorek, 15 lipca 2014

xxx

Zakładam blog, by móc dać szanse ulecieć słowom, których nie mogę wypowiedzieć na głos. Nie wiem jeszcze o czym on będzie i jaką będzie miał formę, to okaże się z czasem. Może na początek przedstawienie osoby?
Tak więc jestem Ja. Póki co schowam się pod peleryną anonimowości ;)