poniedziałek, 22 czerwca 2015

22.06.20015

Żyje,  choć czy słowo żyje jest dobrym określeniem.  Jestem mimo,  że nie pisze zbyt często,  czasem nie wiem o czym,  a czasem nawet wstyd mi się żalić na blogu,  a przecież po coś on w końcu jest.  Czytam Was codziennie,  jednak mało komentuje,  nie wiem czemu.  Mam wrażenie,  że poprzedniczki Waszych komentarzy mnie ubiegają w myślach i nie chcę pisać tego ponownie. Może to głupota,  może brak pewności. Jednak każda osoba jest tu anonimową cząstką społeczności internetowej,  która jest dla Nas ważna,  nie ważne czy w większym czy w mniejszym stopniu.
ZNALAZŁAM PRACĘ!!! Dzisiaj był pierwszy dzień organizacyjny,  jutro przechodzę do obowiązków.  Nie ukrywam,  że się boję. To jest moja pierwsza praca,  pomimo że nie jest jakimś szczytem moich marzeń to zawsze pieniądz się przyda,  zwłaszcza przed wyprawką na studia. Meh... Studia,  o czym ja marzę jak mam przeczucie,  że za tydzień się pewnie dowiem,  iż nie zdałam matury,  np. przez taką matmę.  Cholernie się boję,  że zawiodę rodziców,  bliskich i siebie. Boje się tego wstydu. Nerwy mnie zjadają. Życie przynosi coraz to nowe sytuacje. Czuję, że ten rok jest jednym z najodpowiedzialniejszym rokiem w moim życiu. Niby się ciesze bo chciałabym uciec z pod parasola rodzicielskiego,  lecz strach i obawa przed nieznanym zgniatają mnie. 
Co do wagi,  boję się zważyć. Czuje,  że przytyłam może nie dużo, część to woda po okresie, ale straciłam motywację do ćwiczeń. Przynajmniej 8 godzin pracy pomoże mi stracić na wadze bądź nie.  Muszę zacząć lepiej organizować mój dzień, lecz ktoś mądry kiedyś powiedział: Powiedz Panu Bogu o swoich planach,  a zaśmieje Ci się w twarz.
Trzymajcie kciuki,  bądźcie silne :)

wtorek, 2 czerwca 2015

Okno na świat

Siedzę sama od kilku godzin w ciemnym pokoju i patrze się beznamiętnie w ekran komputera, przeglądam tumblr'a i nagle wszystkie posty stają się obojętne, a nawet irytujące. Nie mogę spać, coś mnie trapi, sama nie wiem co, W brzuchu burczy, pomimo udanego bilansu czuje, że zjadłam nie to co powinnam. OD JUTRA NOWY START!!!

Depresja to dziwka, ale mnie nie opuszcza. Czuje się samotna. Nie umiem z nikim rozmawiać, przyjaciółka mnie nie rozumie, bo albo patrzy przez różowe okulary, albo boi się moich problemów. Chłopak z całych sił chce mi pomóc, ale pewne sytuacje zmuszają mnie, by wszystkiego mu nie mówić, ale o tym wie i przyjął to spokojnie.

Nie lubię swojego ciała, duszy i życia. Czuję bezsens istnienia. Życie nie przynosi mi satysfakcji, duszę się w nim. Nie potrafię czerpać radości z czegokolwiek, jakby zostały wyssane ze mnie wszystkie dobre uczucia. Zamknąć się jest łatwo, trudniej już wyjść. 

Spoglądam w lustro i widzę całkiem obcą osobę, która chce się wydostać z tej pułapki kości i mięśni. Oczy znowu są szare, a spojrzenie nieobecne. Świat pędzi, a ja mam wrażenie, że się cofam i przed czymś uciekam. Prawdę mówiąc boję się życia, miejscami go nienawidzę. Czemu Bóg skazał mnie na prześladującego mnie i moją mamę pecha, oraz na pewne sytuacje życiowe, które są tylko starą, ale nie chcącą się zagoić i wiecznie zaognioną raną ? Mam dosyć wystawiania mnie na próby, bo i tak oblewam każdy egzamin, Tracę szacunek do siebie i swoich czynów. 

Chcę uciec, ale droga prowadzi donikąd. Przed Depresją, Samotnością i Jedzeniem nie da się uciec.

Jakie jest moje przeznaczenie ?
 Która droga jest moją?
 Czy szczęście to dar czy tylko stan umysłu, zrządzenie losu ?