Zawsze, kurwa zawsze będę w jego oczach jebanym tchórzem, który się wszystkiego boi i nie potrafi się wziąć w garść. Gdyby tylko wiedział, co spowodowało ciąg tych wydarzeń nigdy by mi niczego z tych rzeczy nie wypominał. Nie tylko on. Jeszcze za wcześnie by wszystko powiedzieć. Moje życie od początku przepełnia lęk, strach przed kolejnym dniem, czy wystarczy nam pieniędzy czy jutro już będzie normalnie, Każdy kto byłby na moim miejscu by zrozumiał, że nie da się normalnie funkcjonować jak od dziecka się wiecznie boi jednej rzeczy, ma się nerwice i odczuwa ciągły stres.
Mam dosyć życia w smutku, w ciągłej niewiadomej, widzieć koszmary dnia poprzednich lat i budzić się ze strachem w oczach czy sen nie jest jawą a czy jawa to sen. Boże czemu zesłałeś na nas piekło? Czemu nie mogę mieszkać w normalnej rodzinie? Czemu całe życie dotyka mnie samotność i problemy z którymi nie mogę się z nikim podzielić? Ludzie żyją w wyidealizowanym świecie, stworzonym do materializmu i ogarniętym "fejmem". Ile jeszcze muszę wycierpieć by było dobrze? Ile razy będę miała ochotę przyłożyć zimny nóż do skóry? Czy zawsze będę postrzegała rzeczy z innej perspektywy? Czy zawsze będę czuła się samotnie? Czy zawsze będę budziła się ze strachem małej dziewczynki?
